Buongiorno Guzzi - Viva Sicilia!
Niezwykłe rozpoczęcie sezonu 2015 dla koneserów kultowej marki motocyklów - Moto Guzzi odbyło się w krainie cytryn, pomarańczy, pyłu wulkanicznego oraz krętych szos. Grupa 20-tu zapaleńców rozpoczęła ekscytujący wyjazd 11 kwietnia na lotnisku w Warszawie z umysłami rozpalonymi perspektywą 6-cio dniowej poezji gorących promieni słońca, niezliczonych zakrętów, muzyki wydechów i wspólnej biesiady.
Cała wyprawa została poprzedzona rajdem przez pół Europy dwójki śmiałków, organizatorów i Guzzi Riders w jednej osobie. Ciągnik + laweta na pokładzie z motocyklami, dumnymi Moto Guzzi, zaprawionymi w bojach BMW, przemiłym Harleym oraz zjawiskowym trójkołowcem produkcji kanadyjskiej - Spyderem. Przejazd i powrót odbyły się zgodnie z planem, chociaż była obawa, że wyjazd popsuje korek w Raszynie :
Pierwszy dzień rozpoczął się wycieczką wokół pradawnego wulkanu Etna. Kręte trasy rozmieszczone na wysokościach 500 - 2500 m npm pozwoliły rozgrzać zastałe po zimie mięśnie a co najważniejsze, wyposzczone zmysły! Na górze był jeszcze śnieg. Viva Etna!
Hej do Syrakuz! To hasło dnia drugiego. Gutki wesoło pomknęły na południe wyspy do miasteczka Ragusa a potem nieśpiesznie do starożytnego miasta Syrakuzy, gdzie za cel zostały obrane antyczne ruiny. Największym patronem miasta jest Archimedes, filozof, konstruktor machin, prekursor włoskiej chwały motoryzacyjnej :
Dzień trzeci to mocna i szybka wyprawa do Agrigento na zachodnie wybrzeże wyspy. Tam już w pełni rozgrzani Ridersi cieszyli oczy lazurem morza w kontraście bieli piaskowca tworzącego wybrzeże. Do głównych atrakcji dnia należały bardzo dobrze zachowane świątynie greckie oraz kąpiele w zimnych wodach morskich.
Kryteria doboru tras na kolejne dwa dni to: krętość dróg, górski teren i jazda wzdłuż wybrzeża. Na tych wycieczkach każdy znalazł coś dla siebie, swoje umiejętności, swoje tempo, swoje krajobrazy. Warte wzmianki są piękne miasteczka sycylijskie z krętymi uliczkami, lokalnym klimatem i nastolatkami jeżdżącymi po zakrętach na skuterach lepiej niż gdziekolwiek indziej.
Ostatni dzień jeżdżenia, zmęczeni trudami górskich tras Guzzi spędzili w urokliwym miasteczku Taormina, położonym niedaleko od głównej bazy wyprawy - Fiumfreddo di Sicilia.
Pełny obraz wyprawy to wspomnienie przyjacielskich biesiad, dobrej włoskiej kuchni, sycylijskiego wina, soku pomarańczowego tłoczonego z owoców zebranych prosto z drzewa oraz przemiłej obsługi hotelowej. No i te przejechane 1 600 km, świetny początek sezonu!
Bohaterami wyprawy byli Zbyszek i Kuba jeżdżący na Spyderze. Dzięki intercomom z pozostałą grupą "Wariotów" wyprzedzali w miejscach, w których normalny śmiertelnik nie powarzy się spojrzeć w dół.
Grono bohaterów domyka Włodek, dla którego pompa paliwowa i elektryka lawety to bułka z masłem.
Relację dopełni refleksja zainspirowana stworzonym przez Wikingów niebem, otóż wojownicy po całym dniu walki ginęli, aby odrodzić się na drugi dzień i znowu walczyć. Prawdziwy Guzzi ma swoją valhallę, codziennie na nowo w siodle!
Do zobaczenia na kolejnych wyjazdach!